Witam Cię.

Jeżeli tu jesteś, to interesuje Cię znalezienie kogoś, kto stworzy tekst na odpowiednim poziomie, w odpowiednim terminie i będzie to oryginalna kompozycja z zachowaniem wymogów, jakie są konieczne przy pisaniu prac naukowych.

Oferuję:

  1. Napisanie pracy magisterskiej wymaga planu; często jest on narzucony przez promotora – i w sumie dobrze, bo w takim przypadku plan ów nie będzie kwestionowany. Mogę go ułożyć samemu, a w przypadku niewielkich zmian ze strony prowadzącego pracę, i tak zasługa zostanie przypisana Tobie.
  2. W pracy badawczej – czyli w każdej pracy magisterskiej i w niektórych pracach licencjackich – konieczne jest sformułowanie tez, które następnie muszą być albo potwierdzone, albo obalone. Wymaga to precyzyjnego myślenia, a nie sklejki z innych prac; tezy muszą być ułożone pod część badawczą i najlepiej, aby nie były banalne.
  3. Próbkę tekstu, dzięki której można ocenić styl i podejście do tematu. Jeżeli uznasz, że nie o oto chodziło, nie płacisz. Próbka jest oczywiście częścią i początkiem pracy.
  4. Czasami, co zasadniczo jest sprzeczne z metodyką pisania prac, promotor żąda napisania wstępu na samym początku – w takim przypadku trzeba umieć przewidzieć, co będzie zawierała praca; w tej materii również mogę pomóc.
  5. Z pewnością chcesz zachować dyskrecję. Jestem przedsiębiorcą, wystawiam faktury (jeżeli klient tego oczekuje) i również zależy mi na dobrej opinii. Należę do osób planujących swoją przyszłość i interesują mnie dobre relacje ze zleceniodawcami, bo oprócz wynagrodzenia kapitałem jest dla mnie zdobywanie klientów poprzez polecenia.
  6. Praca jest pisana od podstaw. To może brzmi jak truizm, ale wierz mi: na porządku dziennym jest kompilowanie „wzorów” prac i „tworzenie” z nich produktu.
  7. Interpretacja części praktycznej wymaga umiejętności matematycznych, badania korelacji odpowiedzi na różne pytania, tworzenia statystyk – co zapewniam na najwyższym poziomie.
  8. Zlecenie jest realizowane bez pośredników – co ma zasadnicze znaczenie w kwestii ceny.


Najważniejszym aspektem pisania jakiegokolwiek tekstu jest sama umiejętność pisania: używanie barwnego języka, jego bogactwo. Przy pisaniu prac magisterskich i licencjackich ważna jest oczywiście strona merytoryczna i znajomość zasad. Dlatego oferuję Ci:

doświadczenie w pisaniu najróżniejszych form: prozy, esejów, felietonów, artykułów, prac naukowych, tekstów motywacyjnych, poradników. To doświadczenie i umiejętności wprzędę w napisanie twojej pracy.

Pozdrawiam

poniedziałek, 12 listopada 2018

Cień wiatru


Pasja czytania ogarnęła mnie, kiedy miałem sześć lat. Z początku „kaliber” książek nie miał znaczenia; byłem przecież dzieckiem, czyli miałem mnóstwo możliwości, z których „niewiadomo co” miało się urodzić. Mógłbym ułożyć chronologicznie najważniejszych dla mnie pisarzy, tworząc swoisty podział życia na etapy: Mark Twain, Howard Pyle, a następnie Juliusz Verne. Od początku, to znaczy od momentu, kiedy zacząłem czytać beletrystykę, nie miałem wątpliwości, iż ludzie kochający książki rozumieją się w sposób niedostępny dla innych; nie twierdzę, iż jest to kwestia o charakterze czarno-białym: nie dzielę ludzi na czytających i nie czytających, z pewnością istnieje wiele odcieni szarości, ale tylko niektórzy potrafią zrozumieć chińskie przysłowie: „Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem, to tak jakbym spotkał się ze starym przyjacielem”.
Istnieją trzy rodzaje okoliczności – związane z przeczytaniem książki - które niosą ze sobą imperatyw mogący „zmienić czyjeś życie”: kiedy pod jej wpływem, ktoś zacznie czytać i stanie się to jego pasją, kiedy znajdzie inspirację, względnie praktyczne wskazówki, do wypełnienia jakiegoś dzieła w swoim życiu, bynajmniej nie związanego z książkami, oraz trzeci, który towarzyszył mojej osobie – a związany z powieścią stanowiącą asumpt do napisania niniejszego tekstu: kiedy sposób przedstawienia świata w danej książce zachwyci czytelnika do takiego stopnia, że chciałby go zgłębiać dalej, pisząc lub czytając.
„Cień wiatru” hiszpańskiego pisarza Carlosa Ruiza Zafona należy do cyklu powieści o Cmentarzu Zapomnianych Książek – o tym jednak dowiedziałem się później, a także o tym, że postacie z tych książek przewijają się w kolejnych tomach cyklu, jednak są ukazane w różnych kontekstach; taka konstrukcja fabuły jest źródłem specyficznej prezentacji rzeczywistości, niczym: świat w świecie, co tym bardziej przykuwa uwagę i zachęca ku zagłębianiu się w te światy. O tym, iż jest to przejaw kunsztu pisarskiego  w aspekcie oddziaływania na czytelnika doszedłem pod wpływem powieści Zafona i niejednokrotnie miałem możliwość obserwacji, jak inni mistrzowie światów stworzonych wykorzystują ten zabieg, jak choćby: Stephen King czy Johan Theorin…
Dywagacje, które umieściłem na początku, są dla mnie istotne w dwóch kwestiach: po pierwsze „Cień wiatru” stanowił dla mnie początek, oś, dzięki którym mogłem zacząć tworzyć. Po drugie uwierzyłem w siebie. Każdy człowiek potrzebuje poczucia sensowności swoich działań, bo nie można bez końca dryfować przeciągany niczym lina przez dwie siły: księżyc i słońce. Istnieje nawet teoria „poczucia własnej skuteczności” – bez niej człowiek ulega demoralizacji, której towarzyszy narastający bezsens. Kiedy Daniel Sempere, przyprowadzony przez swojego ojca, odwiedził Cmentarz Zapomnianych Książek po raz pierwszy i odnalazł przeznaczoną mu książkę autorstwa Juliana Caraxa, jego życie nabrało sensu – dla mnie również, bo idea, iż książka i człowiek mogą być sobie przeznaczeni jest inspirująca w dwóch wymiarach: twórca nosi w sobie historię i dzięki temu ona powstaje – dlatego rzeczą wysoce nikczemną jest jakikolwiek plagiat, z którego niestety w znacznym stopniu składa się obecnie świat, z drugiej strony ta historia tworzy człowieka: jej klimat, pełnokrwiste postacie, miejsca, które chciałoby się stworzyć w rzeczywistości. Przeznaczenie: już nic nie będzie przypadkowe – tak jak twierdzą wschodnie religie i nowoczesna fizyka. Mając tak silny punkt oparcia, nieruchome, niezmienne centrum, mogłem zacząć przemieszczać się dalej: w krainę książek. Istnieje historia tak zachwycająca, że chce się do nich wracać, i w tej historii światem pisarzy i czytelników rządzi przeznaczenie. Nawet jeżeli przyziemny umysł uzna to za fikcję literacką, dla mnie stanowiło to – a nie miałem wtedy pojęcia o odkryciach dzisiejszej fizyki, zakładającej możliwość wystąpienia skutku przed przyczyną lub stwierdzającej, iż wszechświat nie mógłby istnieć bez mózgu człowieka – bezpieczny, uspokajający początek, z którego, z przyjemnym uczuciem mogłem rozwijać swój świat książek: pewną ręką odrzucać to, co do niego nie pasuje – choćby zyskało dobre opinie krytyki i było popularne, i zacząć tworzyć własny styl, trzymając w zanadrzu nadzieję, że jeśli będę wystarczająco mocno pragnął mogę tworzyć historie inne, lecz równie dobre.
Powieść od początku zachęca, zapowiada wiele atrakcji; jeżeli czytelnik chce ją smakować słowo po słowie, a nie tylko przeczytać, napotyka na: „niebieskawy półmrok”, „freski wypełnione…baśniowymi stworami”, które nadają Cmentarzowi Zapomnianych Książek niezapomniany urok; sam „Cmentarz” jest oszałamiający - jednak powtarzam, potrzebne jest do tego założenie: to jest książka, dla tych, co kochają czytać – ze swoimi: schodkami, platformami, tunelami i mostkami. Pisarz z pasją to wiele, ale pisarz z powołaniem to jeszcze więcej – dla Daniela Sempere powołaniem stało się między innymi odnalezienie Juliana Caraxa, autora „Cienia wiatru”. Carax to postać ze wszech miar tajemnicza. Powieść wypełniają inne postacie, a fabuła zaczyna w coraz większym stopniu przypominać łamigłówkę – aczkolwiek główny koncept nie jest specjalnie skomplikowany, gdyż człowiek (diabeł?) palący książki Caraxa zostaje ujawniony za szybko, w sposób za bardzo oczywisty, i skłaniałbym się ku twierdzeniu, iż jest to w pewnym stopniu wada, to meandry kolei losu wciągają czytelnika. Nie ma powieści doskonałej; czytając tą po raz trzeci  zauważałem już pewne naiwności w sposobie budowania akcji, jednak uważam, cytując słowa poczytnego pisarza, którego nazwisko już wcześniej wymieniłem, iż pisanie powieści jest jak wydobywanie skamieliny, do pisarza należy w głównej mierze pokazanie czytelnikowi: zdarzyło się to, to…i jeszcze to! – i Zafon czyni to w niesamowity sposób, okraszając treść kwiecistym (obecnie uważam, iż nieco zbyt kwiecistym) językiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz